Indie – przewodnik po Warszawie podróżuje
21 kwietnia 2011, godz. 14.41 czasu MOW
Irish Pub nagle stał się tłoczny. Kim są ludzie, którzy go odwiedzają? Zdaje się, że dla większości gości to chwila oddechu w podróży służbowej. Mam wrażenie, że wyróżniamy się luzackim strojem, nastrojem, na stoliku leżą przewodniki, ja piszę. Na razie nieudolnie, chyba muszę się rozpisać. Słowa płyną gładko, ale nie są tak wyszukane i dopieszczone jak bym chciała.
O co chodzi z tym dziennikiem z podróży? Chodzi o zatrzymanie chwili. Pomysł podsunęła mi ES – moje światełko w tunelu. Jedna z najwspanialszych osób, jakie poznałam. Szkoda, że nie wpadłam na ten pomysł, gdy podróżowaliśmy po Meksyku – to była moja pierwsza egzotyczna podróż. Potem była wspaniała Hiszpania. A teraz Indie!
22 kwietnia 2011
W tym dniu ok. 03.00 dolecieliśmy do Delhi. Bagaż doleciał razem z nami, uff. Wbrew pozorom jest się z czego cieszyć – Polacy, których spotkaliśmy w naszym hotelu narzekali na zagubiony bagaż. Cóż Aeroflot nie jest najbardziej solidnym przewoźnikiem. Na pokładzie samolotu obejrzałam „Heart Breaker” – francuska komedia romantyczna. Z tym popularnym francuskim aktorem ze „Smaku życia” oraz z Vanessą Paradise. Dobrze, że nie poszłam na to do kina – dlaczego Francuzi zaczynają robić filmy w amerykańskim stylu? Właśnie za to lubię Indie – za ich indyjskość – nie europeizm i nie-amerykanizm (o ile takie słowa istnieją). Więc na lotnisku zapłaciliśmy za Prepaid taxi 399 rupii, aby zabrał nas do naszego hotelu w dzielnicy Paharganj, tuż przy New Delhi Railway Station. Według booking.com hotel nazywał się The Raj New Delhi i był zarezerwowany na 2 noce. Gdy dojechaliśmy do Arakashan Road, gdzie znajdują się niemal wszystkie hotele w tej dzielnicy okazało się, że hotel jest w przebudowie i tak naprawdę mamy rezerwację w hotelu Aura. Oczywiście nie mogliśmy w to uwierzyć i myśleliśmy, że nas oszukują – szeroko o tym pisali w przewodnikach. Jednak, gdy zadzwoniliśmy pod numer telefonu podany w potwierdzeniu rezerwacji, rzeczywiście dodzwoniliśmy się do człowieka z recepcji, z którym wcześniej rozmawialiśmy. Jeszcze nie mieliśmy okazji sprawdzić wyciągu z karty. We’ll see.
p.s. Zrezygnowałam z redagowania tych zapisków, ale widzę, że warto poddać je niewielkiej korekcie i uporządkować luźne notatki z zeszytu. Czasami brak dokładnych dat, ale przecież to nie ma być zapis faktograficzny tylko wspomnienia wzbogacone informacjami o kraju.
co jeszcze w Delhi?
23 kwietnia, godz. 03.00
Obudziłam się wcześniej niż bym chciała, to pewnie po tych wieczornych drinkach, ale to nic. Właśnie słyszałam dziką małpę. Jest gorąco, nawet w nocy. Wyłączyliśmy klimatyzację i wolno chodzi wiatrak. W Indiach czuję się cząstką jakiegoś większego planu, nie czuję się wyobcowana. To dziwne, prawda? Tutaj łatwiej jest poczuć się cząstką wszechświata. Nie mogę się doczekać śniadania – tutejsze jedzenie mi służy. Wczoraj na kolację jadłam kurczaka w sosie z papryki (zielonej, łagodnej), cebuli i czosnku z plackiem. Ryż jest tu stosunkowo drogi – 200 rupii za porcję. Marcin jadł kurczaka curry – bardzo aromatyczne. Porcje są idealne, żeby zachować szczupłą sylwetkę, ale syte dzięki gęstym sosom. Dziś o wschodzie słońca jedziemy zobaczyć Taj Mahal. Potem Fatehpur Sikri.
kilka godzin później
Taj Mahal o wschodzie słońca był przepiękny. Nasz przewodnik był miły i niezbyt nachalny. Oczywiście próbował coś dodatkowo ugrać, ale poza skromnym napiwkiem nic nie dostał. Jesteśmy z powrotem w Delhi. Jestem zbyt rozleniwiona, aby pisać, może jutro w samolocie do Varanasi.